Czytelnik szukający fabuły, bohaterów i akcji może tę książkę odłożyć już po przeczytaniu pierwszych stron. Jest to typowy publicystyczny reportaż, mający cechy podręcznika dla studentów architektury, ekonomii. Zawiera też wiele wątków politycznych. Wartością tej publikacji jest przekazanie gruntownej wiedzy o budownictwie mieszkaniowym od czasu odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych po dzień dzisiejszy. Autor zaznacza, że nie jest to praca naukowa, jednak opiera ją na bogatej bibliografii związanej z tematem.

   Podtytuł, w którym pierwszy człon zrostu (pato) zapowiada, że nie będzie to laurka, raczej ukazanie wielu nieprawidłowości w tej części gospodarki narodowej. Mówi o złych ustawach i ludziach, którzy je przygotowywali, jak też o przedsiębiorcach, którzy robią wszystko aby osiągnąć jak największe zyski. Wskazuje też nieliczne przypadki racjonalnego działania. Łukasz Drozda nie ogranicza się do wskazywania złych praktyk deweloperów i decydentów w branży mieszkaniowej, podaje też działania, które mogą pomóc w rozwiązywaniu problemu braku mieszkań, zaznaczając jednocześnie, że jest to proces na długie lata i wymagający woli politycznej oraz dużych nakładów finansowych.

Jest to autobiografia składająca się z trzech części – Dzieciństwo, Młodość, Uzależnienie. Autorka jest bardzo szczera, opowiadając o swoim życiu, które składało się zarówno z sukcesów jak też upadków. Nikogo nie oszczędza, krytycznie pisze o sobie, rodzinie, przyjaciołach i znajomych. Gdyby jej życie nie zakończyło się samobójstwem, można byłoby przypuszczać, że przejaskrawia obraz swego krótkiego i trudnego życia (1917- 1976). Można się też zastanawiać dlaczego tak brutalnie obnaża swoje słabości, czasem nawet naiwność graniczącą z głupotą. W tej książce ukazane są realia życia duńskiej rodziny robotniczej, warunki życia wielkomiejskiego, atmosfera wśród twórców.

                 Książka składa się z 13 wywiadów z psychoterapeutami i psychoanalitykami. Autorka sama jest  psychlożką i psychoterapeutką. Opublikowała kilka książek i sporo wywiadów z tego zakresu , więc wie o co pytać. W zasadzie pytania są takie same do wszystkich, z którymi rozmawia. To nie umniejsza wartości książki. Wszystkie osoby, z którymi przeprowadza wywiady są w podeszłym wieku mają znaczny dorobek naukowy i uznanie w świecie naukowym za granicą. Prawie wszyscy są pochodzenia żydowskiego lub mają jakiś procent domieszki krwi .

                                 

    Monika Sznajderman ur. 1959 r., córka lekarzy (matka Polka ojciec Żyd, przeżył Houlocast). Jest  współzałożycielką Wydawnictwa Czarne, a prywatnie, żoną Andrzeja Stasiuka, pisarza i podróżnika. Od kilkudziesięciu lat mieszka w Wołowcu, w Beskidzie Niskim. Historia tej miejscowości jest tłem rozważań na temat zmian, jakie zachodzą w życiu wielu pokoleń. Autorka uwiarygadnia je bogatą bibliografią, którą stanowią dokumenty archiwalne, opracowania naukowe oraz utwory literackie. W dawnym Wołowcu mieszkali prawosławni, grekokatolicy i Żydzi. Aby przybliżyć ich losy autorka włącza- sięgający blisko sześćset lat- „wehikuł pamięci”, w którym znajdują się ludzie, rzeczy, które kiedyś im służyły, miejsca w których rodzili się mieszkali, często musieli je opuścić, tylko niektórym udało się dożyć sędziwego wieku i być pochowanym w rodzinnej ziemi. Czy nużące jest wyliczanie imion i nazwisk byłych mieszkańców Wołowca i sąsiednich miejscowości? Odpowiedzią są słowa:  „To w gruncie rzeczy nieistotne, powie ktoś ,gdzie mieszkał ponad czterysta lat temu  jakiś młynarz z rodziną. Cóż to może kogoś obchodzić, tyle ludzi, tyle pokoleń ,tyle ważnych wydarzeń wstecz. Ale ja jestem ciekawa, w którym miejscu moje kroki przecinają się z krokami tych, którzy kilkaset lat chodzili zmielić zboże na mąkę...”

Podjęty temat jest aktualny, bardzo istotny dla kształtowania postaw życiowych współczesnego społeczeństwa, szczególnie młodego pokolenia. Zastąpienie rozmowy, która zawsze budzi jakieś emocje,  urządzeniem elektronicznym doprowadza do bezczłowiecza, czyli eliminacji drugich osób, a nawet grup z codziennych kontaktów. Komputer, laptop, komórka smartfon zastępują rozmówcę, książkę, gazetę, zabawę. To jest już powszechność o wymiarze światowym. Nowoczesność jest wskazana, ale nie w takim globalnym wymiarze.  Zaczyna czynić spustoszenie w ludzkich umysłach. W Polsce powołano Ministerstwo Cyfryzacji, było ono na pewnym etapie rozwoju technicznego pomocne  i jest nadal, ale już dzisiaj wiele osób zastanawia się jak ograniczyć zakres wykorzystania urządzeń elektronicznych. Siedząc w domu można wszystko kupić, wszystkiego się dowiedzieć, zapoznać sympatię, czatować z nią, udawać lub podszywać się pod kogoś innego, oszukiwać. Nie trzeba iść do sklepu, do urzędu, w ten sposób pozbawiamy się ruchu i kontaktu z ludźmi. Cyberświat wydaje się lepszy od realu (nie ma chorób ani biedy). Biblijne, pierwotne Słowo wydaje się być zbędne.